Dawid Miłkowski: “Mamy apetyty na więcej”

Najstarsi zawodnicy Stadionu Śląskiego mają za sobą pierwszą rundę w roli beniaminka seniorskiej okręgówki. “Zieloni” z roczników 2007 i 2008 z powodzeniem rywalizowali również w I wojewódzkiej lidze juniorów starszych. Zdaniem trenera Dawida Miłkowskiego jesień należy uznać za udaną.

– Czego po awansie z A-klasy dowiedzieli się o sobie nasi juniorzy po awansie i rywalizacji z mocniejszymi, seniorskimi zespołami?

Dawid Miłkowski, trener juniorów starszych Stadionu Śląskiego: Przede wszystkim tego, że to poziom, z którym nie mamy problemu z rywalizacją. Możemy z powodzeniem walczyć z najlepszymi, co pokazywały wyniki osiągane z czołówką ligi. Dopiero zbieramy jednak doświadczenie, jego deficyt powodował u nas problemy z zespołami ustawionymi niżej. W efekcie brakowało nam rytmu w punktowaniu. To powinno poprawić się w drugiej rundzie. Bez wątpienia poziom ligi okręgowej w stosunku do A-klasy jest zdecydowanie wyższy, ale naszych zawodników umiejętności zdecydowanie na niego wystarczają. Naszym zadaniem na jesień było wejść do ligi, poznać ją i w bezpiecznym dystansie od dolnych rejonów rywalizować z każdym z rywali. To się udaje, choć oczywiście mogło być dużo lepiej. W drugiej części sezonu chcemy punktować zdecydowanie regularniej.

– Dobre wyniki z czołówką nie budzą ambicji, by wykonać na kolejne kroki w przód?

– Zdecydowanie budzą! W mentalnym podejściu nie zauważyłem u naszych zawodników lekceważenia niżej notowanych rywali, ale brakowało im jeszcze obycia. Dlatego punkty traciliśmy głównie z zespołami o mniejszych umiejętnościach. Poznajemy tę ligę i już szukamy wniosków na kolejne rundy i sezony. Nie chodzi mi o to, że cel na bieżące rozgrywki już został zrealizowany, ale musimy systematycznie stawiać kolejne kroki. Pomyśleć o czymś więcej i walka z jeszcze silniejszymi przeciwnikami byłaby super sprawą dla klubu. Czujemy, że w konfrontacjach ze ścisłą czołówką złapaliśmy sporo punktów, a nawet minimalnie przegrywając rywalizowaliśmy z nimi na dobrym poziomie. To świadczy o tym, że możemy wieszać sobie poprzeczkę coraz wyżej.

– Jak rozkłada się wiek zawodników, którzy muszą radzić sobie ze zdecydowanie starszymi na ogół rywalami?

– Prym w okręgówce wiedli zawodnicy z rocznika 2008, część z nich na moment przystąpienia do rozgrywek nie miała więc nawet 17 lat! Oczywiście regularnie grali też nasi podopieczni z rocznika 2007. W tym sezonie nie posiłkowaliśmy się natomiast wyróżniającymi graczami z rocznika 2009. Ekipa trenera Krzysztofa Ciasto ma swoje cele w młodszej kategorii wiekowej i podjęliśmy decyzję, by mogli skupić się na ich realizacji, bo radzą sobie świetnie.

– Czy dla zawodników kończących wiek juniora okręgówka jest pierwszym testem w kontekście przejścia do dorosłej piłki?

– Pamiętam, że trzeba było ich trochę przekonać do naszej wizji, w której wiosną stawialiśmy przede wszystkim na awans z A-klasy. Myślę, że chłopcy nie mieli świadomości tego, na jakich trafią zawodników w okręgówce. Byli przyzwyczajeni do tego niższego poziomu i faktu, że w naszej akademii nie tak dawno priorytetem była liga A1. Wiele klubów zdecydowało się jednak na podobną drogą, na którą i my wkroczyliśmy. W tym wieku rywalizacja nawet w niższych ligach seniorskich lepiej przygotowuje do seniorskiej codzienności. Spotykamy się oczywiście z inną charakterystyką rywali pod względem taktycznym, czy wydolnościowym, za to takiego doświadczenia i obycia jak u niektórych “okręgówkowych” rywali z ligową przeszłością nie poznamy w ligach młodzieżowych. Widziałem, że bywali tym zaskoczeni. Chłopców trzeba było uświadomić, że ten poziom będzie zdecydowanie inny niż w A-klasie i warto próbować. Taka polityka pozwoliła na dużo lepszą płynność w przejściu do seniorów, co jest bezcenne w perspektywie ich wejścia do dorosłych szatni.

– Najlepszy mecz, jaki zagrała Twoja drużyna minionej jesieni?

– Śmiało typowałbym zwycięskie starcie z Górnikiem Piaski. Wygraliśmy 4:0 z drużyną walczącą o bezpośredni awans. Zdominowaliśmy rywala, dyktowaliśmy warunki gry, kontrolowaliśmy mecz. Mogliśmy być również dumni z meczu z Sarmacją Będzin. Z mojej perspektywy to był jeszcze mocniejszy przeciwnik, w rywalizacji z którym skutecznie goniliśmy wynik i mieliśmy naprawdę dobre okazje do tego, by i to spotkanie rozstrzygnąć na swoją korzyść.

– Rocznik 2007/08 to również drużyna osiągająca solidne wyniki w lidze A1. Jak duże są rotacje między zespołami rywalizującymi na tych poziomach?

– Są regularne, dlatego zawsze omijam nazewnictwo pierwszy/drugi zespół. To po prostu drużyny złożone z graczy, którzy w danym cyklu prezentują się w określony sposób w treningu. Liga A1 to ciągle najwyższy szczebel juniorski w naszym silnym województwie, mocne marki, na ich tle też zrobiliśmy tam super robotę. Nasi zawodnicy wiedzą, że w danym momencie mogą przegrywać wewnętrzną rywalizację, ale zawsze mają szanse na poprawę i udowodnienie, że to im należy się miejsce w okręgówce. Pokazywaliśmy wielokrotnie, że ta droga jest otwarta dla każdego. Jednocześnie postawiliśmy jesienią na jasną zasadę – w danym cyklu meczowym każdy bierze odpowiedzialność za swoją ligę. Nie próbowaliśmy grać w jeden weekend tymi samymi graczami w obu ligach, by budować wyniki w lidze juniorów. Nauczyliśmy się, że to źle wpływa na podejście, mentalność oraz po prostu siłę i zdrowie podopiecznych. W lidze okręgowej jest trzon, który praktycznie nie “schodził” do A1, o pozostałe miejsca w tej drużynie rywalizowała spora grupa zawodników. Finałem były powołania na weekendowe mecze. Wiemy już, że to była bardzo dobra polityka. Każdy z zawodników musiał nieść odpowiedzialność za wynik swojej drużyny ze świadomością, że musi dawać z siebie “maksa”, by zrobilć postęp. Nie ma między naszymi zawodnikami przepaści, więc zimą droga do “okręgówki” znów będzie otwarta dla wszystkich.

Uważam, że w lidze juniorów spisaliśmy się bardzo solidnie. Mieliśmy mocny początek, zbudowaliśmy nim fundament, dzięki któremu dalej mogliśmy spokojnie rywalizować i określić rundę jako poprawną. W obu ligach za jesień dałbym szkolne 4+. Były mecze, z których dało się wyciągnąć więcej, trochę punktów oddaliśmy zbyt łatwo, ale nie możemy być niezadowoleni. Cieszy mnie również dyspozycja w końcówce pierwszej części sezonu. Często runda kończy się tak, że widać, zespół “jedzie na oparach”. Tymczasem my do końca czuliśmy, że moglibyśmy grać jeszcze zdecydowanie dłużej.

– Od tego sezonu Ty odpowiadasz za ligę okręgową, zaś Bartosz Stachowiak za ligę juniorów starszych. Jak sprawdził się podział obowiązków dotyczących poszczególnych rozgrywek?

– Myślę, że to się sprawdziło. Chłopcy potrzebują stabilnego, stałego wsparcia. Reagowaliśmy jednak z Bartkiem wspólnie i na bieżąco. Początkowo dzieliliśmy się w treningu na dwa zespoły, ale w zależności od potrzeb i sytuacji kadrowej na bieżąco to korygowaliśmy. Współpraca z trenerem Bartkiem świetnie się układa, a myślę, że wiosną wciąż będzie się jeszcze mocnej docierać.

– Jakie są plany najstarszej drużyny Stadionu zimowy okres przygotowawczy i cele na rundę wiosenną?

– Na wiosnę chcielibyśmy poprawić naszą systematykę tak, by zwiększyć średnią punktową. Wciąż mamy apetyty na więcej. Mamy świadomość, że wydolność i przygotowanie będą naszym atutem. Trenujemy pięć razy w tygodniu, zaś w weekendy zbieramy doświadczenie meczowe. Możemy mieć wobec siebie określone oczekiwania. W rundzie rewanżowej chcemy zakręcić się w górnej części tabeli w okręgówce i wciąż budować spokojną pozycję w lidze juniorów A1. W tym celu mamy zaplanowanych sporo sparingów tak, by absolutnie każdy dostawał kolejne, równe szanse walki o miejsce w zespole i dobrze przygotował się do wiosny. W marcu chcemy być gotowi i od razu zacząć z wysokiej dyspozycji.